Bańka zaczyna się niewinnie: od historii, która dobrze brzmi i dobrze się liczy. W tle mamy nadmiar płynności, obietnicę szybkich zysków i technologie, które pozwalają kupować jednym kliknięciem. Z czasem rośnie wycena, ale szybciej rośnie pewność siebie. Media i sieci społecznościowe wzmacniają narracje, a sukcesy pierwszych uczestników tworzą efekt kuli śnieżnej. Coraz mniej liczy się wartość, coraz bardziej — tempo. Nawet ci, którzy „wiedzą, że to bańka”, wchodzą do gry z myślą, że zdążą wyjść wcześniej niż inni. Instytucje też nie są odporne: presja wyników, benchmarki i reguły ryzyka potrafią naginać dyscyplinę. W takich warunkach ostrzeżenia ekonomistów wydają się irytującym szumem. Rynek sam dostarcza dowodów, że sceptycy się mylą, bo ceny rosną, a koszt finansowania pozostaje niski. Paradoks polega na tym, że im więcej osób widzi bańkę, tym większy popyt na „ostatnie wzrosty” i tym szybsza wspinaczka. Ale każdy trend wsparty dźwignią, narracją i płynnością ma kres: kończy się napływ świeżego kapitału, rośnie zmienność, a pojedynczy impuls — gorszy raport, podwyżka stóp, kłopot dużego gracza — zmienia algorytm tłumu z „kupuj” na „uciekaj”. Bańka pęka nie dlatego, że ktoś ją „zdemaskował”, lecz dlatego, że przestaje mieć zasilanie. A świadomość ryzyka rzadko przekłada się na działanie, gdy nagrodą wydaje się szybki zysk dziś, a karą — abstrakcyjna strata jutro.
Jak rodzi się cykl?: płynność, narracje, dźwignia
Źródłem większości baniek jest nadmiar taniego pieniądza i nowa, uwodzicielska opowieść. Płynność daje paliwo, opowieść daje kierunek, a dźwignia finansowa przyspiesza ruch. Gdy wzrost cen potwierdza narrację, oczekiwania stają się samospełniające — inwestorzy kupują, bo rośnie, a rośnie, bo kupują.
Współcześnie proces przyspieszają platformy transakcyjne i media społecznościowe. Mechanizm FOMO kompresuje czas decyzyjny; okno na refleksję się zamyka. To, co kiedyś zajmowało miesiące, dziś bywa kwestią tygodni.
Rozgrzewaczem bywa impuls polityki pieniężnej lub technologicznej: spadek stóp, programy skupu aktywów, pojawienie się nowej platformy inwestycyjnej. Tani pieniądz wędruje tam, gdzie obietnica wzrostu jest najbardziej sugestywna, a niska zmienność daje złudzenie bezpieczeństwa. W tym środowisku rodzi się „efekt bogactwa” — rosnące ceny aktywów poprawiają nastroje i skłaniają do większych wydatków oraz ryzyka, co znów wspiera ceny.
Narracje pełnią rolę współrzędnych dla tłumu. Najpierw uzasadniają pierwsze ruchy („to dopiero początek”), potem tłumaczą kolejne skoki („weszli instytucjonalni”), aż wreszcie redefiniują wycenę („tym razem jest inaczej”). Z czasem język rynku upraszcza się do haseł i memów, co przyspiesza obieg emocji. Każda korekta traktowana jest jako „okazja”, więc krzywa popytu staje się nieliniowa — kupujący pojawiają się szybciej niż refleksja.
Dźwignia domyka pętlę. Kredyt na marżę, finansowanie pod zastaw aktywów i produkty z wbudowanym rebalansowaniem (np. strategie oparte na zmienności) zwiększają czułość systemu. Dopóki napływa świeży kapitał, mechanika działa jak turbina: małe wzrosty generują większy popyt. Gdy napływy słabną, ta sama konstrukcja staje się hamulcem bezpieczeństwa — wezwania do uzupełnienia depozytu i limity ryzyka wymuszają sprzedaż, a trend odwraca kierunek.
Mechanizmy, które zawyżają wyceny
Bańkę podtrzymują błędy poznawcze. Heurystyka dostępności każe przeceniać świeże sukcesy, a zakotwiczenie przy ostatniej cenie utrudnia wycenę ryzyka. Działa też nadmierna pewność siebie: przypisujemy zyski własnym umiejętnościom, a nie rynkowej fali, co skłania do większego ryzyka.
Instytucjonalnie swoje dokładają benchmarki i progi wynikowe. Zarządzający, którzy zostają w tyle, są motywowani do „doganiania” rynku, nawet gdy czują dyskomfort. W mikro skali przyspiesza to rotację portfeli, w makro — zwiększa korelacje i podatność na wspólne wstrząsy.
Najważniejsze dopalacze bańki:
- Dźwignia finansowa i łatwy kredyt
- Pasywne napływy do modnych segmentów i indeksów tematycznych
- Narracje „nowej ery”, które znoszą historyczne punkty odniesienia
- Algorytmy i opcje, które wzmacniają trendy przy rosnącej zmienności
- Krótki horyzont rozliczeń i presja kwartalnych wyników
Gdy te elementy się zsumują, rynek staje się wrażliwy na brak nowego kapitału. Wystarczy pauza w napływach, by momentum zgasło, a wtedy dźwignia odwraca kierunek: wymuszone sprzedaże rodzą kolejne spadki.
Dlaczego ostrzeżenia nie działają?
Ludzie słuchają historii, nie wykresów ryzyka. To, co konkretne i namacalne — znajomy, który „pomnożył oszczędności” — przyćmiewa abstrakcyjne wskaźniki. Do tego dochodzi konflikt interesów: doradcy i platformy zarabiają, gdy pieniądz krąży. Ostrożność sprzedaje się słabo, zwłaszcza gdy ceny rosną dzień po dniu.
Reguły instytucjonalne także tłumią sceptycyzm. Jeśli większość jest „długa”, to bycie „krótkim” oznacza samotność wobec wyniku. Kara za bycie przedwcześnie ostrożnym bywa większa niż za spóźnioną reakcję.
Co faktycznie uruchamia pęknięcie?
Pęknięcia rzadko wywołuje jedna zła wiadomość. Częściej jest to zmiana reżimu: droższy pieniądz, mniejsza płynność, zacieśnienie warunków finansowania. Wtedy każdy incydent ma większy ciężar. Kiedy spread’y rosną, a marże ryzyka wracają do normy, modele zaczynają wymuszać redukcję pozycji. Sprzedaż rodzi sprzedaż — już nie z chciwości, ale z konieczności.
Jak ograniczać koszt pęknięcia?
Dla inwestorów najlepszą ochroną jest pokora wobec niepewności: limity ryzyka, dywersyfikacja źródeł zwrotu i scenariusze wyjścia zapisane przed euforią. Użyteczne bywa rozróżnienie między jakością a narracją — twarde przepływy pieniężne zamiast obietnic skali. W polityce publicznej działa chłodna inżynieria: makroostrożnościowe bufory kapitałowe, testy warunków skrajnych i reguły ograniczające dźwignię w punktach zapalnych. Kluczowe jest też tempo komunikacji: im szybciej instytucje stabilizują oczekiwania, tym mniejszy rachunek społeczny.
Źródła
- „Manias, Panics, and Crashes”, 1978, Charles P. Kindleberger
- „Stabilizing an Unstable Economy”, 1986, Hyman P. Minsky
- „Irrational Exuberance”, 2000, Robert J. Shiller

Dr Magdalena Grzyb
Doktor Zarządzania i Marketingu.


